LEGO Ninjago Fanon Wiki
Advertisement

Rozdział 1

Rayn zawsze marzył o byciu Ninja. Słyszał niezliczone opowieści o czterech mistrzach Spintjitzu, i chciał być piątym. Ninja Wody, Ninja Powietrza, Ninja Światła...pozostawało tyle propozycji żywiołów...

Pewnego dnia, gdy szedł po chodniku, zobaczył coś na horyzoncie.

- To dresiarze! - krzyknął. - Uff, nie na szczęście to tylko szkielety. Ale i tak wieję!

I uciekał, uciekał, uciekał, aż skręcił w boczną uliczkę. Szkielety tego nie zauważyły i pojechał swoimi pojazdami dalej.

Rayn odetchnął i odwrócił się. Stał za nim Sensei Wu.

Rayn wspinał się po skałach.

-Eee... jaki jest mój żywioł?-wykrztusił, widząc już kilkanaście metrów przed sobą Klasztor Spintjitzu.

- Powietrze - powiedział Sensei.

- Ninja Powietrza...

I z zapałem wspiął się wyżej.

Mijały dni. Rayn ciągle wypytywał się Senseia o Czterech Mistrzów Spintjitzu. Ten udawał, że nie usłyszał pytania.

Pewnego dnia, gdy spał, coś usłyszał. Tak. Dookoła niego było czterech Ninja.

Wstał i zaśmiał się.

- Wiem, że to wy. Czterej Mistrzowie Spintjiztu - powiedział Rayn. - Taki sam numer wycięliście Kaiowi. Jestem Rayn, Ninja Powietrza.

Czwórka Ninja ściągnęła maski.

- Sensei chyba ci nie zaliczy tego "egzaminu" - uprzedził Jay.

- Ależ zaliczę - i pojawił się Sensei Wu. - Przecież spryt też można wykorzystać. Witam wśród Ninja, Rayn.

Rozdział 2

-Kurde. Nudno tu trochę.

Rayn siedział w klasztorze, akademii czy czymś tam.

Dokładnie w tej chwili obok niego pojawiło się siedem szkieletów.

- Dobra, może jednak nie ta nudno... - bronił się. Nie miał przy sobie broni i nie umiał jeszcze posługiwać się mocą Spintjitzu.

Coś teleportowało go do zadymionej krainy.

To było naprawdę dziwne miejsce. Ogromne budynki wyrzucały z siebie tajemniczą, szarą substancję. obok sunęły tajemnicze okręty, nie przemieszczały się jednak po wodzie. Obok zobaczył innych ludzi. Była akurat w masce i całym swoim dziwnym stroju.

W tym miejscu na ziemi było pełno opakowań po Lay'sach, a na dziwacznych i szkaradnych zarazem pojazdach sunęła czwórka rozkrzyczanych bachorów. Pod jednym w wielkich budynków siedział oddział ludzi - chociaż bardziej przypominali szkielety - pijących tajemniczy napój, siedząc na ławce. Obok na słupach porozwieszane były znaki - tylko co oznaczały?

A w samym środku tej zadymy wznosiła się tabliczka w napisem "Kraków"...

C.D.N.



Advertisement